„Remis jak porażka”
Dla Marcela Kotwicy dzisiejsza bramka otwierająca wynik meczu była pierwszym trafieniem w barwach Puszczy Niepołomice.
Marek Bartoszek: Wróciłeś po dłuższym czasie do pierwszego składu i swój występ podkreśliłeś golem. Pewnie gdyby Puszcza wygrała ocena występu nie tylko Twojego, ale i pozostałych zawodników byłaby wyższa.
Marcel Kotwica: Gdybyśmy wygrali, to zupełnie inaczej odbierałbym i oceniał mój dzisiejszy występ. Jestem wściekły po tym dzisiejszym remisie. Ten remis to porażka dla nas. Tak to przyjmuję. Trudno być zadowolonym z tego wyniku. Mam nadzieję, że w końcu się przełamiemy i zdobędziemy komplet punktów. Ileż można czekać na zwycięstwo? Mieliśmy dziś ku temu dobrą okazję, ale się nie udało. Musimy wierzyć w poprawę, bo ta przyjdzie. Trzeba zacząć wygrywać.
Dałeś dziś argumenty trenerowi, że powinien na Ciebie stawiać. Liczysz teraz na kolejne występy?
To czy będę grał w kolejnych meczach zależy od trenera. Dałem z siebie dziś wszystko dzisiaj. Robiłem co w mojej mocy. Piłka spadła mi na nogę, strzeliłem bramkę. Co będzie dalej zależy od sztabu. Jestem dobrej myśli. Szkoda tego wyniku, bo inaczej byśmy nasz występ oceniali. Mogę obiecać, że będę robił swoje i walczył o pierwszy skład na kolejne spotkania.
Z boiska zszedłeś po niefortunnym upadku i zgłoszeniu kontuzji ręki. Jak się czujesz po meczu?
Mam problemy z barkiem od dłuższego czasu. Przy każdym upadku czuję dyskomfort. Dziś było podobnie. Dodatkowo faktycznie ostatnio mało grałem i chyba brakowało tego rytmu w końcówce. Siły było już mało, nie chciałem osłabiać zespołu i poprosiłem o zmianę.
Ostatnimi czasy dwa największe mankamenty Puszczy to po pierwsze niemoc strzelecka, a po drugie tracone często w przypadkowy sposób bramki. Dziś w pewnym sensie udało się poprawić tylko to pierwsze.
Boli nas to, że tracimy bramkę po stałym fragmencie gry. To już któraś z kolei. To martwi. Musimy być bardziej zdeterminowani. W końcówce przeciwnik kopnął w nasze pole karne no i strzeliliśmy sobie sami. To się czasem zdarza. Teraz już tego nie zmienimy.
W ostatnich minutach meczu Wisła zepchnęła Was do rozpaczliwej momentami defensywy. To się zemściło w ostatniej akcji.
Końcówka w naszym wykonaniu była słaba. Trudno powiedzieć dlaczego. Z jednej strony prowadziliśmy 2-0 i chyba niepotrzebnie tak się cofnęliśmy. Chyba też brakło nam trochę siły. Wydawało się, że mecz mamy pod kontrolą. Tymczasem Wisła nas zepchnęła do obrony i skończyło się remisem. Zabrakło nam przytrzymania piłki w tej fazie meczu.
Teraz przed Wami mecz w Kluczborku. Ostatni wyjazd i mecz z zespołem zajmującym trzecie miejsce w tabeli.
W tej lidze nie ma łatwych meczów. Nikt się przed nikim nie położy. Mam wrażenie, że większość drużyn jest na podobnym poziomie, a różnice wynikają w wybieganiu i w walce oraz determinacji na boisku. Jedziemy do Kluczborka, gdzie nie mamy nic do stracenia. Musimy tak wygrać i innej opcji nie biorę pod uwagę. Zawsze jestem nastawiony pozytywnie. Wierzę, że to przełamanie przyjdzie właśnie tam. To jest nam potrzebne, żeby poprawić nastroje po takich meczach jak ten.
fot. Zuzanna Kulesza