Podsumowanie 2024 roku: część III (lipiec – wrzesień)

W lipcu kończącego się roku rozpoczął się nie tylko kolejny kwartał, ale również nowy – drugi już dla Puszczy – sezon PKO BP Ekstraklasy. Opromienieni sukcesem i utrzymaniem w poprzednich rozgrywkach, do kolejnych przystępowaliśmy z dużą nadzieją na umocnienie bytu w najwyższej krajowej lidze.

Podczas pierwszych dni tego miesiąca trwały jeszcze ostatnie zmiany kadrowe. Do Żubrów dołączył młody bośniacki pomocnik, Jakov Blagaić. Dotychczasową umowę przedłużył Konrad Stępień, zaś z klubem pożegnali się Szymon Jopek, Adam Kramarz, Krzysztof Wróblewski oraz Bartłomiej Poczobut. Zespół w zmienionym składzie dogrywał ostatnie sparingi przed rozpoczęciem rundy jesiennej, remisując z ŁKS-em Łódź (0:0), Polonią Bytom (1:1) oraz Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (również 1:1). Wygraliśmy również 2:1 z Podhalem Nowy Targ.

W piątkowe popołudnie, 13 lipca, odmieniona drużyna zaprezentowała się Kibicom, meldując pełną gotowość na kolejne wyzwania. Te zaś przed nami rysowały się ogromne: już w pierwszych kolejkach nowego sezonu mieliśmy się zmierzyć z „eksportową” dwójką polskich pucharowiczów – Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa.

W pierwszym ligowym meczu sezonu 2024/25 świeżo upieczony mistrz Polski z Podlasia długo nie mógł złamać naszej defensywy. Niestety rywal przebił się przez naszą obronę w końcowym kwadransie meczu, wygrywając dwiema bramkami.

Szansę na odkucie się przed swoją publicznością otrzymaliśmy już tydzień później – pierwszy mecz w roli gospodarza rozegraliśmy z zespołem Górnika Zabrze. Tu już udało się nam urwać punkt, remisując z zabrzanami 2:2. Szalone emocje przyniosła nam wtedy druga połowa spotkania, podczas której w zaledwie osiem minut padły trzy bramki, z czego dwie dla Żubrów. Magiczny debiut zaliczył nasz nowy nabytek, grecki napastnik Michalis Kosidis, który dołączył do zespołu tuż przed meczem. Zdobycie pierwszej bramki na polskiej ziemi zajęło mu tylko 8 minut.

 

Kolejny wyjazd okazał się być mniej udany. W strugach padającego deszczu, podczas trzeciej ligowej kolejki ulegliśmy Zagłębiu Lubin 0:1. Z jednym punktem na koncie przystępowaliśmy do kolejnego spotkania z utytułowaną warszawską Legią – i ponownie postawiliśmy warszawianom bardzo twarde warunki. Puszcza rozegrała wówczas świetne spotkanie, remisując 2:2, a w drugiej połowie wręcz dominując nad rywalem. Tym samym w trzecim kolejnym meczu ligowym Legia Warszawa nie znalazła sposobu na nasz zespół. Do dwóch remisów 1:1 w poprzednim sezonie, dopisaliśmy kolejny – już bardziej efektowny.

Gdyby ktoś mi powiedział dziewięć lat temu – bo za chwilę tyle wybije, odkąd jestem trenerem Puszczy – że po zremisowanym meczu z Legią będę czuł niedosyt, to kazałbym mu się puknąć w głowę. Teraz tak jest. O ile do przerwy rywal miał aż 7 groźnych rzutów rożnych, to uważam, że po zmianie stron byliśmy trochę bliżej strzelenia gola na 3:2 – szczególnie mając na uwadze niewykorzystany rzut karny. Remis jest sprawiedliwy, a my podchodzimy do niego z satysfakcją, że postawiliśmy się groźnemu przeciwnikowi. Niemniej to już historia, przed nami kolejny ważny mecz, na którym się już skupiamy. – powiedział po spotkaniu trener Żubrów, Tomasz Tułacz.

 

Przyjemny dla oka remisowy mecz z Legią nie zmieniał jednak tego, że po czterech kolejkach wciąż poszukiwaliśmy pierwszego zwycięstwa w nowym sezonie ligowym. Mecz z beniaminkiem rozgrywek, Lechią Gdańsk, wydawał się doskonałą okazją do zapisania na koncie kompletu punktów. Szansę wykorzystaliśmy doskonale.

Spotkanie z gdańszczanami na ten moment zapisuje się w annałach Puszczy jako historyczne, najwyższe zwycięstwo w PKO BP Ekstraklasie. Zespół trenera Tułacza bezwzględnie wykorzystał słabość Lechii, wygrywając aż 4:1. Na listę strzelców wpisali się wówczas Konrad Stępień, Michalis Kosidis oraz dwukrotnie Roman Yakuba. Wszystko wskazywało na to, że zespół odpalił na dobre – spokojnie mogliśmy się przygotowywać do meczu z kolejnym beniaminkiem, Motorem Lublin.

Tuż przed meczem na Lubelszczyźnie poznaliśmy swojego rywala w I rundzie Pucharu Polski. We wrześniu mieliśmy się udać do Łęcznej, by zmierzyć się ze starym, dobrym znajomym – miejscowym Górnikiem. W międzyczasie jednak dopisaliśmy sobie dwa kolejne „oczka” po remisach w sierpniu: spotkania z Motorem i Koroną Kielce zakończyły się bezbramkowymi remisami. W efekcie trwała nasza passa bez porażki, lecz nie przekładała się na większe zdobycze punktowe.

Po pierwszej jesiennej przerwie reprezentacyjnej Żubry kontynuowały serię remisów, w początkach września dzieląc się punktami z Piastem Gliwice (1:1). Niestety, była to nasza jedyna zdobycz punktowa w tym miesiącu – w kolejnych dniach ulegliśmy Cracovii w roli gospodarza, a także Rakowowi Częstochowa na wyjeździe. Jasnym punktem w kryzysie stało się ważne zwycięstwo pucharowe – po serii rzutów karnych, której bohaterem stał się nasz bramkarz, Michał Perchel, awansowaliśmy do II rundy w Pucharze Polski, zostawiając Górnika Łęczna w pokonanym polu. Szybko poznaliśmy również kolejnego rywala na pucharowym szlaku. W październiku na Żubry czekała Kotwica Kołobrzeg.

Ciąg dalszy nastąpi.