„Jestem gotowy”
Dokładnie 5 miesięcy czekał Andrzej Sobieszczyk na szansę od trenera. Wykluczenie Marcina Staniszewskiego jest szansą dla drugiego bramkarza Puszczy Niepołomice w tym sezonie.
Marek Bartoszek:Trudne wejście w ten sezon za Tobą. Pierwsza minuta na boisku i od razu próba obrony rzutu karnego. Byłeś blisko, ale się nie udało…
Andrzej Sobieszczyk: Powiem szczerze, że ciężkie były dla mnie te ostatnie miesiące. W końcu przydarzyła się taka sytuacja, że nieszczęście Marcina jest w tym wypadku szansą dla mnie. Byłem przygotowany na tego karnego. Przed każdym meczem oglądam w jaki sposób poszczególni zawodnicy strzelają te karne, bo zawsze taka sytuacja może się zdarzyć. Wiedziałem, gdzie Wojcieszyński strzelał w poprzednich meczach, trener też mi to mówił, ostatnio uderzał po rękach bramkarza, byłem przekonany, że tym razem uderzy mocniej i blisko słupka, a tu chyba zmienił w ostatniej chwili bo chciał w środek. Nie wyszło mu to do końca, źle uderzył, ale obronić mi się nie udało. Szkoda, bo mogło być pięknie. Trzeba o tym zapomnieć. Przed nami mecz z Nadwiślanem i na nim się skupiamy.
Mecz derbowy przegraliście 0-2 grając długo w dziewięciu. Trudno było powalczyć o lepszy wynik?
Paradoksalnie w podwójnym osłabieniu oddaliśmy więcej celnych strzałów niż kiedy siły były wyrównane. Trudno znaleźć przyczynę. Może chłopaki czuli już większy luz i złapali pewność w grze. Okazało się, że Okocimski nie jest taki straszny, można podjąć ryzyko, wejść w drybling i minąć zawodnika. Szkoda, że nie trafiliśmy choć jednej, honorowej bramki, ale z drugiej strony nie zakończyło się to też jakimś wysokim laniem, bo Brzesko miało swoje sytuacje, ale zupełnie nie potrafili ich wykorzystać.
Wykluczenie Marcina to szansa dla Ciebie. Ostatni raz od pierwszej minuty zagrałeś w meczu kończącym ubiegły sezon z Zagłębiem Sosnowiec.
Również dobrze to pamiętam. Tamten mecz był 7 czerwca, teraz zagramy 7 listopada. Łatwo policzyć, że minęło dokładnie 5 miesięcy odkąd grałem od początku. Pomijając kontuzję sporo czasu minęło. To, że nie grałem motywowało mnie do większego treningu. Miałem sporo tego czasu, żeby poświęcić uwagę na elementy, które wydawało mi się, że robię gorzej. W końcu dostanę szansę, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jestem przygotowany, nie boję się i wszystko co należało zostało w tym tygodniu zrobiono. Zostały jeszcze dwa treningi w zasadzie jeden w piątek, bo w dzień meczowy to już tylko standardowa rozgrzewka i typowe przygotowanie do spotkania.
Dużo macie do wygrania w tym meczu. Ty szczególnie, bo możesz zostać w bramce na dłużej, chociaż paradoksalnie musisz jeszcze trzymać kciuki za dobrą postawę Młodzieżowców.
Tak się składa, że jeśli będzie grał Dominik Maluga, a my razem mieszkamy to nie muszę go specjalnie motywować przed meczem, żeby zagrał dobrze. Jeśli chodzi ogólnie o wynik, to Nadwiślan to nas bezpośredni rywal o miejsce w tabeli. Zwycięstwo pozwoli nam trochę odetchnąć. Musimy walczyć w każdym meczu o trzy punkty. To taka liga, że nie ma kogo się obawiać z każdym można i wygrać i przegrać. Trzeba mieć szacunek do rywala, ale nie można się go bać.
Twoim zmiennikiem w sobotę będzie Twój trener. 42- letni Tomasz Kwedyczenko. Żartował przed treningiem, że nie podjął jeszcze decyzji kto w sobotę zagra w bramce z Nadwiślanem.
No tak nic nie jest przesądzone (śmiech)! Ale do każdego meczu przygotowuję się tak samo, ze świadomością, że mogę otrzymać szansę. Patrząc na Tomka, który jest ode mnie starszy o 20-lat i widząc jego formę fizyczną to jego postawa budzi spory szacunek.
Mecz z Nadwiślanem już jutro. Podobnie jak z Brzeskiem, przypominając słowa trenera Tułacza na tym meczu nic się nie skończy, ani nie zacznie. Dobrze byłoby jednak zapunktować i znów dać sobie trochę oddechu nad strefą spadkową.
Każdy najbliższy mecz jest dla nas najważniejszy. Po Nadwiślanie są kolejne mecze, ale będzie jeszcze czas żeby o nich myśleć. Na razie musimy się skupiać na najbliższym rywalu. Jeśli zdobędziemy w sobotę trzy punkty, to przygotowania do kolejnego spotkania będą jeszcze łatwiejsze. Gdyby tak się nie stało – choć zrobimy wszystko żeby wygrać – to będzie nerwowo. Tak jest w piłce. To normalne.
Jak to jest, że po dwóch trzech lepszych spotkaniach, jest kilka gorszych. Ten sezon to typowa sinusoida. Czemu tak jest?
Trudne pytanie (chwila zastanowienia). To może być po prostu zbieg okoliczności W tym przypadku padło akurat na Brzesko, które zawsze jest dla Puszczy trudnym przeciwnikiem. Nie ma jednej przyczyny. Patrząc na poprzednią serię, to zatrzymaliśmy się na Stalowej Woli, gdzie mieliśmy swoje szanse, a później piękna bramka ustaliła wynik tamtego spotkania. Chłopaki zarówno Ci którzy grają ja i Ci którzy czekają na szansę przygotowują się do kolejnych meczów najlepiej jak tylko mogą.
W meczu z Nadwiślanem zagracie w zupełnie innym składzie. Ty wskakujesz to bramki, zabraknie Michała Mikołajczyka, kapitana drużyny który pauzuje za żółte kartki. Paradoksalnie te zmiany mogą być dodatkowym zaskoczeniem rywala.
Mamy wyrównaną kadrę. Nie trzeba się obawiać o zmienników. To uroda piłki, kiedy jeden wypada, drugi dostaje szansę. Pytanie tylko jak zmiennicy to wykorzystają. Kamil Łączek, który też miał długą przerwę wykorzystał szansę i gra teraz od pierwszej minuty w kolejnych meczach. Nie mamy się czego obawiać, jeśli chodzi o personalia. Zobaczymy jak sztab szkoleniowy i piłkarze z Nadwiślania przygotują się na sobotni mecz, ale to już jest ich problem.