„Zostało nam pięć kroków”
Marcin Orłowski był bardzo aktywny w sobotnim meczu z Polonią Warszawa. Napastnik Puszczy zdobył bramkę, wywalczył rzut karny, ale i sprokurował ‘11’ dla rywala.
Znów dała o sobie znać „Puszcza time”!
Faktycznie można powiedzieć, że udaje nam się zdobywać bramki w doliczonym czasie gry, ale ja i tak uważam, że ta suma szczęścia zawsze wynosi zero. Na Rakowie straciliśmy przecież bramkę w ostatniej akcji. Ale cieszymy się, jesteśmy drużyną z charakterem. Pozostało nam jeszcze pięć kroków do wykonania. Mam nadzieje, że osiągniemy cel, który przed sobą postawiliśmy – mówił po meczu Marcin Orłowski.
Sytuacja po której zdobyłeś bramkę, była podobna do akcji kiedy zostałeś sfaulowany w polu karnym. Za drugim razem rywale mieli już respekt w polu karnym, a ty to wykorzystałeś.
Dokładnie tak, za drugim razem zostawili mi już trochę miejsca. Każdy napastnik jest groźny w polu karnym rywala. Jakoś się obróci i może wtedy strzelić bramkę. Obrońca musi czuć respekt, bo kontakt kończy się rzutem karnym. Cieszę się ze zdobytej bramki, bo mnie jako napastnika głównie z tego się rozlicza. Dopisujemy kolejne 3 punkty, a to cel nadrzędny – dodał.
Nie jest tajemnicą, że również świetnie strzelasz rzuty karne. Tym razem nawet drugą okazję do zdobycia bramki z 11 metrów zostawiłeś Piotrowi Stawarczykowi.
Wiedziałem, że Piotrek czuje się dosyć pewnie. Ja nie chciałem strzelać pierwszego karnego z tej racji, że byłem faulowany. Wcześniej strzelałem rzuty karne, teraz Piotrek bardzo dobrze je wykonuje i nie ma co tu kombinować czy zmieniać. Trzeba mieć jaja, żeby podejść do karnego w ostatniej minucie i równo z gwizdkiem zadecydować o zwycięstwie. Fajnie, że najbardziej doświadczony zawodnik, z przeszłością ekstraklasową jest u nas i może ze swojego bogatego doświadczenia korzystać z korzyścią dla nas wszystkich – przyznał.
To był najtrudniejszy dla Was mecz w tym roku u siebie?
Mecze nie są równe i trudno je do siebie tak jednoznacznie porównać. Wiedzieliśmy, że przyjeżdża drużyna zarówno z zapleczem finansowym jak i kibicowskim. Chyba nikt w Warszawie się nie spodziewał, że po awansie będzie im w drugiej lidze aż tak ciężko. Grają z nożem na gardle, dlatego tak mocno walczyli o każdy punkt. My jesteśmy u siebie strasznie niegościnni i nie dajemy tu sobie odebrać punktów – powiedział.
Trudno będzie uwierzyć, jeśli powiesz, że nie myślicie o awansie, który jest już bardzo blisko.
Na pewno luźne rozmowy w szatni są co może być już niedługo. Ale koncentrujemy się już na kolejny mecz z naprawdę trudnym i mocnym przeciwnikiem. Jedziemy do Elbląga zdobyć punkty, choć wiemy że to łatwe nie będzie. Tak jak wcześniej mówiłem zostało pięć kroków, ale mam nadzieję, że to wcześniej rozstrzygniemy. Niemniej jednak na dziś, najważniejszy jest dla nas tylko najbliższy mecz – zakończył Marcin Orłowski.